10 października 2017
Urządzenia tej brytyjskiej marki kojarzą się zwykle z brzmieniem rytmicznym, szybkim, dynamicznym. I taki jest też „mały” Exposure XM5. Żywość, wigor, rytm – te słowa od razu przychodzą na myśl w czasie słuchania tego wzmacniacza. To niewielkie urządzenie aż rwie się do grania, czeka tylko na sygnał ze źródła, żeby zacząć wyrzucać z siebie dźwięki pełne energii. Pod tym względem to naprawdę rasowy piec robiący doskonałe wrażenie.
Test Exposure XM5 wykazał również, że nie ma on też problemów z oddaniem skali muzyki. Prócz tego, że pędzi jak szalony, to potrafi także w odpowiednim momencie solidnie „przyładować”. Elektroniczne uderzenia grupy Kirk czy popisy rockowych klasyków z Black Sabbath, Rush czy Led Zeppelin wypadły naprawdę godnie, nie czuło się kompresji ani niedosytu. W bardzo dobrym oddaniu rytmu i pulsacji muzyki pomaga wzmacniaczowi dobra rozdzielczość dźwięków i panowanie nad wybrzmieniami. Poszczególne kontury rysowane są wyraźnie i ostro, bez zbędnego rozmycia (może poza najniższym basem), wybrzmienie poszczególnych dźwięków ucinane są szybko i skutecznie. Wzmacniacz trzyma wszystko w ryzach i nie pozwala muzyce na wyskoki. Na pewno znajdą się słuchacze (miłośnicy jazzowego trio, klasycznych duetów czy fortepianu solo), którym bardziej podobałoby się dłuższe podtrzymanie dźwięku, jego większa gęstość, ale większość będzie zadowolona z Exposure takiego, jakim jest.
Czytaj pełną recenzje na stronie magazynu wstereo...